W środę 24 VI po południu zadzwoniła do mnie pracownica WWW Frondy Magdalena Romaniuk w sprawie ataku o. Andrukiewicza na mnie na Jasnej Górze. Wiedziałem, że to ryzykowne, ale zgodziłem się na rozmowę, dziennikarka zapewniała, że "portal fronda.pl interesuje rzetelne przedstawienie sprawy". Okazało się, że rozmowa kręciła się wokół... "Gazety Wyborczej" i rozważań czy był wulgarny czy nie, czy był agresywny, czy nie itd., aż wreszcie z kim odpoczywał po bójce - ale to pytanie zostało zadane tylko mnie, o. Andrukiewicz nie musiał się tłumaczyć. Bardzo podejrzane było również to, że nie rozdaję ulotek po kryjomu i chcę o tym mówić dziennikarzom. Druga strona oczywiście może rozgłaszać swoje kłamstwa na prawo i lewo i Fronda nie będzie ich w tego rozliczać. Chyba, że jednak obietnica dziennikarki zajęcia się sprawą rzekomego użycia gazu nie była tylko kłamstwem. W rozmowie nawiązaliśmy w końcu do meritum sprawy i powodu tak wielkiego zdenerwowania kilku osób, które szarpały kilkakrotnie mnie, filmowców, ich kamerę i fotoreportera. Mówiłem o obrzydliwej kampanii Radia Maryja wokół KL Warschau, a na stwierdzenie "Radio Maryja prezentuje swoje poglądy na np. na aborcję, „Gazeta Wyborcza” i inne media swoje." odpowiedziałem, że nie mam nic przeciwko dyskusji i prezentowaniu faktów, ale nie zgadzam się na dyskusję, której strona posługuje się wieloma fałszerstwami.

Długo korespondowaliśmy, rozmawialiśmy również przez telefon i ostatecznie koło godz. 23 dostałem odpowiedź z uwagami naczelnego (jak nazywa się naczelny dowiedziałęm się później), którą przytaczam z moja odpowiedzią. Fronda przestała się odzywać więc następnego dnia, w czwartek 25 IV po południu zaoferowałem, że jeżeli tekst nie może się ukazać we Frondzie, to znajdę miejsce u siebie, w swoim WWW. I nagle tekst się pojawił, ale w okrojonej formie, której autoryzacji odmówiłem, bo z tekstu zostały wycięte istotne informacje. O dziwo, tej hiper-zideologizowanej Frondy nie obchodzą ideowe przyczyny sporu. Interesuje ją tylko walka z "Gazetą Wyborczą", z każdym jej nieprawdziwym i prawdziwym stwierdzeniem. Przypuszczałem, że prawdę o Radiu Maryja wycięła redakcyjna cenzura. Zażądałem zamieszczenia informacji, że odmówiłem autoryzacji z powodu opuszczenia istotnych wypowiedzi albo wycofania tekstu, Fronda nadal milczała, chociaż ma mój telefon.

Na odzew czekałem dość długo, jak na operatywność Frondy. Wysłałem list ponaglający o 13, z protestem o 14:30, a w międzyczasie napisałem ten tekst, opublikowałem go w moim WWW i dodałem informację o tym pod tekstem w WWW Frondy. O 15:30 zadzwonił do mnie Piotr Pałka (zapomniałem spytać czy to on jest naczelnym), przepraszam i przywrócił wypowiedzi o KL Warschau i propagandzie antyaborcyjnej pełnej fałszerstw, razem zdecydowaliśmy o rezygnacji z rozważań o mediach, które zawisły w powietrzu, bo autorka nie przepisała swojego pytania, poprawiona została również informacja o wzywaniu policji przez o. Andrukiewicza - że nie wezwał.

Szczęśliwy koniec, ale mam wrażenie, że musiałem się nad nim napracować. Chyba że to się rzadko zdarza? Znajomy dziennikarz, kiedy szukałem porady, powiedział, że gdyby wiedział, że zamierzam rozmawiać z Frondą, to by mi to był odradzał.

Przed godz. 18 zadzwoniła sama autorka z przeprosinami i zapewniała mnie, że ogłoszenie okrojonej wersji wywiadu to przypadek i wewnętrzne nieporozumienie w redakcji wynikające z przekazania sprawy naczelnemu (którym jest właśnie P. Pałka). Twierdziła, że w sprawie tekstu interwenowała jeszcze przed przeczytaniem moich listów i innych wypowiedzi. Zapewniła też, że zajmuje się sprawą posądzenia o używanie gazu. Rzeczywiście tekst o gazie sie ukazał, ale nie wynika z niego, czy starszy pan w chustce był w ogóle pytany, czy to on atakował reportera (reporterów?), a jeżeli tak, to czy przyznał się do ataku czy zaprzeczył.

Rafał Maszkowski

> Szanowny Panie, 
> przesyłam Panu całość wywiadu. Po konsultacji, redaktor naczelny nie
> zgadza się na ostatnie pytanie.

[tu pytanie i odpowiedź, które wkleiłem z powrotem na koniec]

> Zaznaczył, że w wywiadzie opublikowanym na naszej stronie z o. Piotrem
> Andrukiewiczem, jak również w opublikowanej relacji pani, która
> widziała zdarzenie - nie wypowiadają się oni w sprawach swojego
> światopoglądu, tylko opisują co działo się na błoniach. Interesuje nas
> ta sprawa i ją chcemy wyjaśnić. 

> Sprawa "gazu" będzie wyjaśniona w osobnej wiadomości, którą
> przygotowujemy. 

Nie upieram się co do gazu [w czasie rozmowy mówiłem, że o. Rydzyk i o.
Anrukiewicz kłamali nt. użycia gazu pieprzowego" i żądałem od nich albo
odwołania tego kłamstwa albo zgłoszenia tej sprawy do prokuratury -
zgodziłem się opuścić ten fragment po obeitnicy, że Fronda się tym
zajmie osobno] i wierzę, że zajmiecie się tą sprawą. Zgodziłem się tez
na ogródek piwny, chociaż o. Andrukiewicz nie był wypytywany gdzie i z
kim odpoczywał po walce. Jednak nalegam na pozostawienie badzo dobrego
przykładu dotyczącego propagandy związanej z aborcją, który w obecnej
formie chyba dobrze oddaje naszą wymianę zdań i jest ważny, bo dotyczy
istoty sporu, z którego wynikło zachowanie o. Andrukiewicza jego
pomocników.

Jeżeli nie chcecie przy tym reklamować pisma [zeszłorocznej "Zadry",
której był mój tekst o kłamstwach A. Zięby i radiomaryjnej propagandy
antyaborcyjnej], zapewne nie bratniego, to zgadzam się na opuszczenie
tytułu. Jeżeli nie chcecie wymieniać nazwiska Zięby, to też nie mam
pretensji - można zastąpić przez "człowiek" lub podobne określenie. Ja
sam zmieniłbym stanowcze "Tu nie ma o czym rozmawiać" na "Trudno w ten
sposób dyskutować", ale na to nie nalegam.

Jeżeli naczelny chce ze mną o tym porozmawiać, to proszę przekazać numer
albo e-mail, tylko nie wiem czy dzisiaj dam radę funcjonować dłużej niż
do północy. Jutro powinienem być osiągalny od ok. 8:45.

R.

Wywiad Magdaleny Romaniuk z Rafałem Maszkowskim, ostatnia wersja przedstawiona do autoryzacji, w nawiasach kwadratowych komentarze:

„Gazeta Wyborcza” napisała, że ojciec Piotr Andrukiewicz „nie przebierał w słowach” wobec Pana? Jakimi wulgarnymi czy agresywnymi słowami odzywał się zatem do Pana?

-Ja niewiele z tego pamiętam, myślę, że ci którzy patrzyli na to z zewnątrz potrafiliby opisać. Byłem w takiej sytuacji, że ktoś mnie szarpie, zadeptuje i być może mi przyłoży za chwilę – jednak tego nie zrobił. Pamiętam, że krzyczał, że wezwie policję. [Jednak tego nie zrobił.] [dziennikarka omyłkowo wkleiła moją poprawkę w poprzednim zdaniu, a ja przeoczyłem jej pomyłkę; bez tego zdania można odnieść fałszywe wrażenie, że to o. Andrukiewicz wezwał policję, a ta reagowała na jego wezwanie i w związku z tym wezwaniem mnie przesłuchiwała. Tymczasem było inaczej, Andrukiewicz uciekł, policję wezwałem w końcu ja.] Później, kiedy zeznawałem na policji starałem się odtworzyć wszystko najdokładniej. Policjant przepytywał mnie bardzo szczegółowo, choć niestety fałszywie mnie poinformował, tzn. nie przyjął ode mnie zawiadomienia o przestępstwie a powinien to zrobić. Nie wiem, czy tego nie wiedział, czy chciał mieć po prostu mniej pracy.

Dzwoniliśmy na komendę policji w Częstochowie pytając o to Panią rzecznik Joannę Lazar i odpowiedziała nam, że „naruszenie nietykalności cielesnej” nie jest ścigane z urzędu i że w takiej sprawie tylko osoba pokrzywdzona może wnieść pozew.

-Ja zgłaszałem, że takie przestępstwo zostało dokonane, policjant powinien był przyjąć zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa, twierdził jednak, że muszę to zgłosić do sądu a nie na policję.

I zgłosił to Pan do sądu?

-Zgłoszę w najbliższych dniach. Mój prawnik przygląda się mojemu opisowi sytuacji i ustala jak to wszystko dokładnie sformułować. Na razie muszę po tym wszystkim ochłonąć.

To ojciec Andrukiewicz Pana ostatecznie uderzył czy nie? Przed chwilą wspomniał Pan, że ojciec ostatecznie z tego zrezygnował?

-Zaczęło się to wszystko od tego, że Andrukiewicz podszedł do mnie bardzo blisko, w którymś momencie nadepnął na moją nogę, nie bardzo wiedziałem kiedy to się działo. Krzyczał i trudno mi było z nim dyskutować. Byłem gotów do takiej dyskusji natomiast nie byłem gotów do odpierania ataku, chociaż można się było tego spodziewać, gdyż na takich zjazdach często zdarzają się ataki na różne osoby.

Ataki werbalne czy fizyczne?

-Werbalne i fizyczne.

Ale czy ojciec Andrukiewicz Pana uderzył?

-On przede wszystkim, ponieważ zna się na urządzeniach radiowych bardzo sprytnie chwycił mikrofon i zaczął go szarpać wiedząc, że może go uszkodzić. W pewnym momencie szarpnął tak zdecydowanie, że rozpiął mi całą koszulę (była na zatrzaski, więc może łatwiej ją było rozpiąć niż koszulę na guziki). Dalej ten mikrofon szarpał i coś krzyczał. Nie pamiętam, co krzyczał ponieważ obawiałem się co bezie dalej i po prostu zatarła mi się pamięć. Pewnie są jakieś nagrania tego.

Tylko, że reżyser nie chce opublikować tego, co nagrał. Dlaczego?

-Z tego, co wiem, to nie ma żadnych powodów przed opublikowaniem filmu. Ale chciałbym powrócić do tego, co się działo. W pewnym momencie nadepnął mi na nogę. Z tego, co wiem, jest to sposób na to, żeby kogoś przewrócić, przytrzymać za nogę i popchnąć. W każdym razie on jednak tego nie zrobił. Jednocześnie ktoś się zamierzył na fotoreportera, który pracował dla „Gazety Wyborczej”, ten fotoreporter uciekał, widziałem to na fragmencie filmu, który został nagrany – nie widziałem tego osobiście, trudno mi było się rozglądać. Jeszcze inna osoba zasłaniała kamerę i popychała filmowca. To była taka zorganizowana akcja na parę osób jednocześnie. Po tym szarpaniu jedna osoba przejęła ten kabel od ojca Andrukiewicza, pewnie policja zna jego nazwisko, szarpał tak tym mikrofonem aż w końcu go urwał.

To mikrofon urwał ten człowiek a nie ojciec?

-Najpierw tym mikrofonem i kablem od mikrofonu szarpał Andrukiewicz, na tyle mocno, że mi otworzył wszystkie zatrzaski w koszuli, później mikrofon podał temu drugiemu, który ten mikrofon wyszarpał do końca po czym odeszli. Atak Andrukiewicza to był już trzeci i skoordynowany. Najpierw szarpała mnie jakaś pani w czerwonych spodniach, której nie udało się wyrwać mikrofonu, kazałem jej sobie pójść i się posłuchała. Później był starszy pan z apaszką, którzy też coś krzyczał, ale nie jestem w stanie powtórzyć, bo nie jestem przyzwyczajony do takich spotkań. To wszystko to były takie pieszczoty, główny atak był później. Przyznam, że dzięki temu, że dziennikarze byli przy mnie to czułem się trochę bezpieczniej. Czułem, że jestem wśród zgromadzenia, z którego ktoś może mnie w pewnym momencie uderzyć. Nie czułem się jednak zagrożony przez młodzież, która przyjechała na zjazd.

W tym samym miejscu, o tej samej porze znalazł się Pan, dziennikarka „GW” pani Dorota Steinhagen, ekipa reżysera Aro Korola. Czy Państwo byliście umówieni?

-Ja nie chciałem rozdawać tych ulotek potajemnie. Raczej chciałem, żeby jak największej ilości dziennikarzy było wiadomo, że te ulotki rozdaję, że taka akcja może być prowadzona. Nie wszyscy dziennikarze, do których napisałem zareagowali. Powiadomiłem też pewną telewizję, ale nie przyjechali.

Jaka to telewizja?

-To nie ma znaczenia. Następnym razem będę ich powiadamiał wcześniej. Nie chcę też mówić, jacy dziennikarze stracili okazję, aby to wydarzenie opisać.

Czyli ci, którzy byli wtedy z Panem to po prostu ci, którzy odpowiedzieli na Pana apel?

-Tak, cieszę się, że „Gazeta Wyborcza” się zainteresowała, dziennikarz z którym się kontaktowałem powiedział, że kogoś tam wyśle niech napisze i zrobi zdjęcie. Natomiast Aro Korol, który przygotowuje film dokumentalny pojawił się niedawno u mnie osobiście, ponieważ był zainteresowany tematem i szukał informacji. Ja staram się informować o kłamstwach i kampaniach propagandowych Radia Maryja na różne tematy i Korol był zainteresowany moją działalnością. Powiedziałem mu, że się wybieram do Częstochowy i on chętnie to podchwycił, że sfilmuje ten zjazd i moją skromną akcję.

Czy uważa Pan, że to jest fair robić takie rzeczy na takich spotkaniach? Przyjeżdża młodzież, pośpiewać, pomodlić się, spotkać...

-Myślę, że do czasu tego ataku z ojcem Andrukiewiczem na czele to tam nie było żadnych modlitw, same piosenki i przez pół godziny, jak nie więcej, były nadawane przez megafony reklamy szkoły należącej do o. Rydzyka oraz rozdawane ulotki tej szkoły. Więc uważam, że reklamowanie tego biznesu w takim miejscu powinno wywołać większe oburzenie niż stanie z boku i rozdawanie ulotek, które informują o tym, co przeinacza Radio Maryja.

Z relacji świadków wiemy, że dziennikarze „GW” i ekipa telewizyjna odpoczywali po całym zajściu w ogródku piwnym. Czy Pan im też towarzyszył?

-Byłem zmęczony po szarpaniu i po długim zeznawaniu na policji i też odpoczywałem z ekipą Korola i dziennikarką "GW", która bardzo pomogła, m.in. prowadzać nas na komisariat, na który zapraszała nas policja.

Skąd się wzięła u Pana pasja monitorowania Radia Maryja?

-Radio Maryja jest dla mnie przez tyle lat, ile go słucham, nieustającym zaskoczeniem, jak można opowiadać takie bzdury i jak można tak kłamać i fałszować np. historię. Takim przykładem jest sprawa KL Warschau, to jest skomplikowany problem, trudno go opowiedzieć w paru zdaniach. Wykorzystywanie historii obozu koncentracyjnego do działalności politycznej, to wielka nieuczciwość i skandal.

[Tu było pytanie dziennikarki o media, którego nie chciała przywrócić, sama odpowiedź nijak nie pasuje do wieloletniej kampanii propagandowej Radia Maryja dotyczącej KL Warschau. W tej sprawie nie ma mowy o takiej wymmówce jak pośpiech.]

-Manipulacja wpisana jest chyba w działalność mediów, które potrzebują informacji szybko, często jej nie weryfikując u osób, które się zajmują danym tematem. Chyba nie da się od tego odejść, choć są takie media, które są wolniejsze a dokładniejsze np. te o dłuższym cyklu publikacji, niektóre internetowe.

"Radio Maryja prezentuje swoje poglądy na np. na aborcję, „Gazeta Wyborcza” i inne media swoje.

-Zgadzam się, że można prezentować różne poglądy i o nich dyskutować, ale ważne żeby posługiwać się faktami. Radio Maryja argumentuje za pomocą fałszerstw. W zeszłym roku w "Zadrze" opublikowałem analizę ulotki nt. aborcji opublikowanej przez dr inż. Ziębę, które te same informacje ogłasza też w RM. Zięba fałszuje fakty w każdym akapicie i na tej podstawie wmawia, że w Polsce jest 14 tys. aborcji rocznie. Tu nie ma o czym rozmawiać. Tych przykładów można oczywiście podawać wiele."

Przy wykorzystywaniu materiałów z tego WWW proszę o podawanie źródła: http://www.radiomaryja.pl.eu.org/

Kontakt: Rafał Maszkowski.